wtorek, 5 kwietnia 2011

Niedościgniona doskonałość

Widelek nauczyla mnie tesciowa.Jestem jej chyba jedyna uczennica i az przykro mi,ze tak malo zdolna.Moja tesciowa wystarczy,ze spojrzy na wloczke i dotknie jej i mowi: "z tego zrobie zwiewna kamizelke jak z Tysiaca i jednej nocy".Ja spojrze na wloczke i dotkne jej i mowie: "no super,z tego bedzie szalik".Nie wiem czy udalo mi sie dobrze oddac roznice jakosciowa naszych widelek:)
Ponizej jedyne zdjecia,do jakich udalo mi sie dotrzec,z jednym z szalow,ktore zrobila ta zdolna kobieta.Mnostwo rzeczy rozdala i poszly po prostu w swiat.Zanim mi w ogole przyszlo do glowy je jakos udokumentowac... No szkoda.
Zdjecia pokazuja ladnie sama technike i ogrom pracy i doskonalosc wykonania.Niestety samo zdjecie pierwotne wykonane zostalo na czyms marmurkowym,a mi-robiac zdjecie zdjecia-nie do konca udalo sie ujarzmic slonce,wiec jakosc moze pozostawiac troche do zyczenia.Ale i tak warto rzucic okiem na ten szal i wyobrazic go sobie tak na sobie:)



2 komentarze:

  1. Ten szal jest jak zaczarowana mgła...śliczny.
    Nie znam tej techniki.
    Z przyjemnością popatrzę jak powstają takie rzeczy.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Podstawy techniki postaram sie niedlugo wyjasnic/zobrazowac,a dla takiego szala to i wedlug mnie warto sie zaprzec i nauczyc:) Ja jeszcze nigdy takiego cuda nie stworzylam,ale nie trace nadziei:)

    OdpowiedzUsuń