Jak zrobiłam kartkę świąteczną w 2020 roku
Bardzo mnie cieszy to, że wszystkie kartki doszły w końcu do adresatów; tym większą sprawiając radość, że na przełomie stycznia i lutego nikt ich już w ogóle nie oczekiwał ;) Wysyłając je w połowie grudnia miałam nadzieję, że dojdą na czas, choć jednocześnie obawiałam się też trochę, że może im się nie udać. Nie spodziewałam się oczywiście, że zajmie im to sześć tygodni, ale te pierwsze tygodnie były pełne nerwowego oczekiwania na sygnał, że jest! któraś doszła!, i złości na samą siebie, że nie ogarnęłam tego wyzwania wcześniej.
Złości jak najbardziej zasadnej, bo rzeczywiście dość długo mi się zeszła praca nad tymi kartkami; choć po ich wymyśleniu i zrealizowaniu całość wydaje mi się tak prosta i szybka, i wręcz dziecinnie łatwa, że aż sama swojemu ślimaczemu tempu się dziwię :) Teraz chyba rozumiem, że największy błąd popełniłam zaczynając całą pracę od szukania fajnych pomysłów w sieci i nerwowych (i czasochłonnych!) prób odtworzenia pokazywanych przez najróżniejszych kreatywnych ludzi ich rysunków, wyklejanek, projektów wielorakiego typu. Niestety nic ciekawego mi z tego nie wychodziło, i tak próbując i frustrując się brakiem oczekiwanego efektu pozwalałam mijać tygodniom. A tyle jest cudownych pomysłów i propozycji, że ciężko coś wybrać, i na coś się zdecydować, i zaakceptować fakt, że włożony wysiłek nie przyniósł zamierzonych rezultatów.
Następnym razem będę już mądrzejsza:)
A gdyby ktoś chciał zainspirować się moimi kartkami świątecznymi to będę przeszczęśliwa i dumna, a poniżej pokazuję etapy tego procesu.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz