Własnoręcznie zrobione kartki świąteczne i ich długa podróż
Kartki świąteczne zrobiłam w tym roku sama. To znaczy w zeszłym roku. Kiedyś robiłam je naprawdę bardzo często, i na Boże Narodzenie i na Wielkanoc; gdy akurat nie mogło mnie być w domu na święta to chociaż chciałam, aby była kartka ode mnie.
W zeszłym roku usiadłam do robienia kartek z życzeniami pod koniec listopada, i bardzo chciałam zdążyć na czas. Fakt, że dość długo mi się zeszło, z wielu powodów, zależnych i niezależnych ode mnie, ale 16 grudnia wysłałam wszystkie kartki z nadzieją, że może jednak uda im się dojść na czas. A jak nie na Święta to chociaż przed Nowym Rokiem. Tak się spieszyłam, że nawet zdjęć im nie zrobiłam (to bardzo znaczący fakt w moim wypadku!), gdy już były wszystkie gotowe i tak ładnie razem wyglądały.
Ale cóż, doszły dopiero pod koniec stycznia. Sześć tygodni zajęło im pokonanie niecałych 2 tysięcy kilometrów. Poczta włosko-polska sprawiła niektórym niespodziankę tak w okolicach Dnia Babci i Dziadka :) Gdybym przypuszczała, że taka sytuacja może zaistnieć to dodałabym odpowiednią wkładkę :) Niektórym jeszcze później!
Dlatego też te moje samodzielnie zrobione dla znajomych i rodziny kartki świąteczne pokazuję dopiero dzisiaj, pierwszego lutego :) Lepiej późno niż wcale, i rzeczywiście naprawdę martwiłam się, że te życzenia świąteczne nigdy już nie trafią do adresatów. Tym bardziej więc szczęśliwa, że doszły, dumna, bo się podobały i wdzięczna obdarowanym za chętną i obfitą współpracę przy tworzeniu części fotograficznej tego posta (baaardzo dużo zdjęć zrobili i mi przysłali, tak abym mogła godnie pokazać moje produkcje), z olbrzymią i szczerą radością chwalę się kartkami świątecznymi 2020!
Ps. Tak się zastanawiam czy już nie jest za późno na wysłanie kartek wielkanocnych :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz